wtorek, 31 stycznia 2012

Chanel Wiosna Lato 2012

W tym sezonie Karl Lagerfeld zabiera nas pod niebiosa. Kolekcja haute couture Chanel została zaprezentowana na wybiegu przypominającym wnętrze samolotu. Można więc powiedzieć, że marka dosłownie umieściła się w pierwszej klasie ;)
Propozycje były klasyczne, kobiece i szykowne - moim zdaniem warte obejrzenia. Poniżej kilka zdjęć i video z pokazu.











wtorek, 24 stycznia 2012

piątek, 13 stycznia 2012

Podtypy wiosenne - Jasna Wiosna

Zapomnij o podstawowych typach kolorystycznych. Na blogu było już o tym, że typów kolorystycznych jest 12, a nie 4, dziś zaczynamy kontynuację :) 
Każdy z podstawowych typów kolorystycznych, czyli wiosna, lato, jesień i zima  posiada swoje trzy podtypy oparte na atrybutach koloru (odcień, walor, chromatyczność).
Na początek zajmiemy się Wiosnami, których wyróżniamy trzy podtypy: Jasna, Ciepła, Kontrastowa. Dziś  Wiosna Jasna (Light).

Jasna Wiosna, jak sama nazwa wskazuje, jest typem jasnym: jasne włosy, skóra, oczy i ich oprawa - walor jest więc najważniejszym atrybutem w przypadku tego typu. Na pierwszy rzut oka ciężko jest stwierdzić temperaturę danej osoby. Jasna Wiosna jest typem pomiędzy Wiosną i Latem (jakby wiosna przechodząca już w lato).

Włosy i oczy są zawsze jasne (jeżeli masz ciemne, należysz do innego typu kolorystycznego). Kontrast pomiędzy włosami, oczami i skórą jest bardzo mały.

Kolory
Wybieramy najjaśniejsze kolory z podstawowej palety Wiosny oraz Lata. Kolory są zdecydowanie rozbielone, pastelowe. Kolory ciemne, czy przybrudzone będą poszarzały cerę lub przytłaczały delikatne piękno Jasnej Wiosny. Możemy łączyć kolory ciepłe z chłodniejszymi, należy jednak pamiętać, że muszą być one jasne.
Dokładne zestawienie kolorów zawsze powinien  dopasować kolorysta w oparciu do narzędzia do analizy kolorystycznej - bardzo istotne jest odpowiednie zestawienie kolorów cieplejszych i chłodniejszych oraz z większą lub mniejszą domieszką bieli. 
Jakie kolory pasują do Ciebie: ecru, żółty bananowy, waniliowy, brzoskwiniowy, morelowy, łososiowy, pastelowa czerwień, pomidorowa czerwień, zieleń jabłka,  pistacjowy, żółto-zielony, kolor czystej wody, jasny błękit, pastelowy fiolet.
Unikaj: czerni, kolorów elektrycznych, mocno nasyconych (np. fuksja, neonowy pomarańcz czy niebieski), ciemnych (ciemna czekolada, granat, oberżyna), niebieskawej bieli i czerni.



wtorek, 10 stycznia 2012

czwartek, 5 stycznia 2012

środa, 4 stycznia 2012

Porady nie tylko dla kobiet

Poddając się moim najszczerszym uczuciom miłosnym do mody i czytania, pochłaniam dużą dawkę informacji pisanych na temat mody, koloru i ich znaczenia w naszym życiu codziennym. Poniżej zamieszczam artykuł, który jest kompendium wiedzy na temat dress code. Warty jest przeczytania przez kobiety i mężczyzn. Przyznaję, że jest dość długi, ale bardzo pomocny ;)

Artykuł pochodzi z www.coaching.focus.pl 
Autor: Maciej Zaczyński

Ubierz się z głową


Chcesz zrobić dobre wrażenie na rozmowie kwalifikacyjnej? A może musisz wygrać ważne negocjacje? Dobrze dobrany strój pozwoli ci rozpalić ciekawość klientów i uczucia kobiet. Zdradzamy zasady, które rządzą kreowaniem wizerunku
Toczek z kwiatkiem na głowie mówi, że lubisz tuńczyka, wstążka zawiązana u szyi informuje o twojej niechęci do wycierania kurzu, a spódnica w poprzeczne prążki – że często rozmawiasz przez telefon z matką, która mieszka w Sacramento. Tak mowę i psychologię ubioru podsumował w satyrycznym rysunku w 1988 r. tygodnik „New Yorker”. W latach 80. spierano się, jakie wnioski można wysnuć na podstawie czyjegoś ubioru, analizowano aspekty społeczne mody, angażowano psychoanalityków i seksuologów, powoływano się i na Zygmunta Freuda, i na Karola Darwina. Oczywiście, bez względu na to, co odkryją jeszcze naukowcy, określanie preferencji kulinarnych za pomocą nakrycia głowy raczej nie będzie możliwe. Co nie zmienia faktu, że ubiór jest ważną formą międzyludzkiej komunikacji.
Wiele mówią o nas kolor i krój ubrania, nie mniej – dodatki: biżuteria, torby czy krawaty. W równym stopniu oddziałujemy starannością stroju i jego doborem do sylwetki, stanowiska, osobowości i okazji.
Dobre ubieranie się jest sztuką i nawet wyrobiony gust, intuicja i chęci nie wystarczą. Potrzebna jest solidna wiedza.

Gra w kolory

Czerń na wieczór, brąz dla ministra finansów, a niebieski dla wszystkich.
Jednym z najintensywniej odbieranych i wysyłanych sygnałów związanych z ubiorem jest kolor. Barwa to nośnik emocji. Można się tu pokusić o uogólnienie: kolory metaliczne sprawiają wrażenie przepychu, jaskrawe – aktywności i dynamizmu, pastelowe zaś – delikatności i wyobraźni. W oficjalnej i półoficjalnej modzie najczęściej są używane kolory stonowane. Ich wspólny komunikat to powaga, ale osobno oddziałują skrajnie różnie. Nie bez powodu jednym z ulubionych kolorów większości ludzi – zwłaszcza mężczyzn – jest niebieski. To kolor najlepiej kojarzący się z całej palety. Symbolizuje sukces i szczęście, a w dodatku wzbudza zaufanie. Wykorzystują go stacje telewizyjne (zarówno w scenografii, jak i w strojach prezenterów wiadomości), linie lotnicze i banki, a także eksperci na kursach motywujących, słusznie sugerujący założenie błękitnej koszuli na rozmowę kwalifikacyjną i egzamin.
Niebieski sprawdza się wszędzie tam, gdzie wiarygodność odgrywa pierwszoplanową rolę. Nic więc dziwnego, że odcieniami niebieskiego chętnie manipulują politycy. Na Zachodzie jednym z pierwszych, który nosił granatowe garnitury, był John F. Kennedy, do dziś ulubiony prezydent Amerykanów, w latach 60. (a może i nadal) symbol nowoczesności i zaufania. Błękit i granat stały się też kolorami Tony’ego Blaira, który symbolizował (a przynajmniej miał symbolizować) zerwanie z tradycją konserwatywnych rządów w Wielkiej Brytanii. W Polsce po burych kolorach PRL-owskiego aparatu i postkonspiracyjnej niedbałości polityków w pierwszych latach wolności szlaki niebieskiemu przetarł Aleksander Kwaśniewski. Założona przez niego na czas kampanii prezydenckiej w 1995 roku niebieska koszula – skontrastowana z żółtym krawatem i stalowym garniturem (a także z wyglądem kontrkandydatów) była PR-owskim majstersztykiem. Kwaśniewski szybko znalazł mnóstwo naśladowców wśród polityków, urzędników i menedżerów. Dziś trudno sobie wyobrazić oficjalny męski strój bez tego koloru, ale ponieważ jego różne odcienie są zarezerwowane dla uniformów rozmaitych funkcjonariuszy (od listonoszy po policjantów), przyjęło się, że cywile noszą garnitury stalowo-granatowe. To najwłaściwszy kolor oficjalnego stroju, w przeciwieństwie na przykład do czerni, wokół której narosło wiele mitów, m.in. że jest elegancka, stosowna do każdej okazji i każdemu w niej do twarzy. To nieprawda. Czerń ma negatywne konotacje (to barwa grozy, wyniosłości, dystansu i przemocy) i jest niepraktyczna, bo silnie kontrastując z odsłoniętymi częściami ciała, uwypukla wszelkie wady i niedoskonałości, zwłaszcza twarzy.
Czerń – jeśli nie mówimy o subkulturach, które przyjęły ją na zasadzie kontestacji – nie jest też elegancka. Raczej hiperoficjalna. Dlatego – zarówno w stroju męskim, jak i damskim – jest zarezerwowana na pogrzeby (bo już nie na ślub) i na wieczór, gdy podkreślać ma ekskluzywność. Nie bez powodu czerń w reklamie czy marketingu pojawia się wyłącznie w odniesieniu do luksusowych towarów (jak biżuteria Bulgari) czy usług (bankowość prywatna Noble Bank). Tam gdzie liczy się przystępność i otwartość, czerń nie zdaje egzaminu. Dlatego rozstali się z nią politycy oraz biznesmeni i nie dominuje już w urzędach i biurach. Jej miejsce zajął kolor szary, tylko pozornie monotonny. Ludzkie oko rozróżnia co najmniej 50 odcieni szarości, a sam kolor jest neutralny i – w przeciwieństwie do czarnego – daje się łatwo zestawiać z innymi barwami. Nie wyszczupla ani nie zmniejsza sylwetki (jak czerń), nie poszerza (jak jasne kolory) w świetle dziennym (w sztucznym – czerń eksponuje, a biel optycznie oddala, co warto wziąć pod uwagę, wybierając się na imprezę). Szary stał się podstawowym kolorem służbowego stroju damskiego i pasuje na każdą okazję.
Czwartym, nadal popularnym kolorem oficjalnego stroju jest brąz. Emanuje on skromnością, wręcz biedą (znamienne, jak często na brązowo ubierają się studenci). Jeśli nosi go minister finansów – wszystko gra. Wysyła komunikat, że rozważnie wydaje publiczne pieniądze. Gorzej, jeśli brązowe uniformy przywdziewają ludzie biznesu, dla których sukces finansowy jest oznaką wiarygodności. Podobnie jest w wypadku kandydatów na prezydenta – poniekąd sami skazują się brązem na porażkę. Można się założyć, że jeśli kandydatem PO na prezydenta będzie Bronisław Komorowski, w kampanii wyborczej zrezygnuje z ulubionych brązowych garniturów. Jego wewnątrzpartyjny rywal Radosław Sikorski zrobił to już trzy lata temu.
Kolorem komplementarnym do czerni, granatu, szarości i brązu jest burgund. Bordowy krawat u mężczyzny czy karminowa broszka lub apaszka u kobiety mają dodawać splendoru (związki z burgundem królewskim), a równocześnie dyscyplinować widza czy słuchacza, przyciągając jego uwagę.
Czerwień i jej ciemniejsze odcienie działają też stymulująco, stąd tak często widać je u osób energicznych (choćby u Jurka Owsiaka czy Kuby Wojewódzkiego).

Dyktatura krawców

Krój stroju powinien zależeć od sylwetki. Moda się nie liczy.
Gwarancją dobrego wyglądu jest ostrożne operowanie kolorami i dyscyplina w ich zestawianiu. Na feerię barw można sobie pozwolić, gdy jest się królową estrady jak Maryla Rodowicz, posthippisowskim filozofem jak Kamil Sipowicz lub kabareciarzem jak Skiba. Albo stylistą lub krytykiem mody, którym wszystko uchodzi na sucho. W innych zawodach najlepiej nie wychodzić poza trzy kolory. Z dwóch powodów. Po pierwsze ta liczba nie przyprawia o oczopląs, nie rozprasza uwagi i nie ujmuje powagi. Po drugie zestawienia kolorów tną optycznie sylwetkę i mają tę samą funkcję co krój. W wypadku połączenia kilku czy kilkunastu kolorów dobre ubranie się jest piekielnie trudne. Dlatego najlepiej wybrać między jednolitością kolorystyczną ubrania (przy dodatkach innego koloru), silnymi kontrastami i stopniowaniem.
Klasyczne stopniowanie ma swój schemat: garnitur (u kobiet kostium) to najciemniejszy element stroju, koszula (czy bluzka) – najjaśniejszy, a krawat (apaszka, chusta) – pośredni. Co nam to daje? Ciemna marynarka modeluje sylwetkę i dodaje powagi, jasna koszula poszerza klatkę piersiową i łagodzi rysy twarzy, skupiając na niej uwagę rozmówcy, a pośredni dodatek harmonizuje całość. Silne kontrasty (jak biel z granatem w stroju oficjalnym lub seledyn z purpurą w stroju sportowym) są z kolei emanacją dynamiki. Jak piszą w eseju „Język osobistego ozdabiania” Mary Roach i Joanne Eicher, kontrasty stroju wymuszają na obserwatorze wędrówkę wzroku, co osobie występującej w kontrastowym ubraniu dodaje dynamiki i bogatego wizerunku. Osoby ubrane monochromatycznie wprowadzają zaś spokój, ale też budzą respekt, czasem niepotrzebny. To dlatego, że jednolity strój kojarzy się z mundurem.
Jednolitość kolorystyczna ubrania może też sygnalizować pewność siebie – dotyczy to także deseni. Zaledwie jeden element służbowego stroju może być wzorzysty, by nie wprowadzać chaosu (zdaniem nestora etykiety w Polsce Edwarda Pietkiewicza, „nosząc koszulę i krawat we wzorki, mężczyzna przestaje być elegancki”), ale też przykuć uwagę – jeśli krawat jest gładki, mężczyzna skupia uwagę na swojej twarzy, dlatego takie krawaty wybierają ekstrawertycy.
Krój ubrań mówi mniej niż kolory, ale w równym, jeśli nie większym stopniu pozwala nam manipulować wizerunkiem: wysmukli sylwetkę, ukryje brzuszek, zaznaczy nieistniejącą talię itd. To, jaki krój wybieramy, powinno zależeć od sylwetki. Moda nie ma znaczenia. Innych ubrań potrzebują osoby o figurze gruszki, innych – klepsydry itd. Na szczęście jest kilka strojów o krojach, które pasują każdemu. Najbardziej demokratyczny jest trencz, czyli przewiązywany paskiem płaszcz z charakterystyczną pelerynką i rozcięciem z tyłu. Regulacja szerokości, sposób i wysokość wiązania paska oraz modelowanie kołnierza sprawiają, że trencz pasuje do każdej figury. Jest zresztą na tyle spektakularny, że – podobnie jak czerń – tworzy cały wizerunek. Może być kobieco zmysłowy (pamiętna Grażyna Szapołowska w „Krótkim filmie o miłości”) albo męsko uwodzicielski (Humphrey Bogart czy – ostatnio – Marcin Dorociński w „Rewersie”), niezobowiązujący i sportowy (jak w starych teledyskach Madonny) lub wytworny (angielska upper class).
Klasyczny krój zapewnił też nieśmiertelność małej czarnej. Podobnie jak trencz kreuje wizerunek, a w różnych wersjach (z mniejszym lub większym dekoltem, różną długością rękawów, nałożona na gołe ciało albo na koszulę) daje wiele możliwości modelowania sylwetki. Podobnie jest z bliźniakiem, czyli kompletem cienkiej bluzki i kardiganu. Możliwość rozpinania go i zapinania sprawia, że bliźniak pasuje do większości sylwetek, a także do większości okazji: z elegancką spódnicą i szpilkami będzie strojem służbowym, z miękkimi spodniami i butami – weekendowym, a ze spodniami w kant, jak udowadnia Michelle Obama, może być strojem godnym Pierwszej Damy. Przy – gwoli sprawiedliwości – oburzeniu ortodoksyjnych wyznawców protokołu dyplomatycznego.
W modzie męskiej uniwersalny krój mają proste biodrowe spodnie w kant, bez zakładek z przodu i mankietów u nogawek. W spodniach, które spełniają te kryteria, będą świetnie wyglądać wysocy i niscy, szczupli i otyli. Szkody nie wyrządzą nikomu taliowane marynarki i – o ile nie mamy sylwetki pączka – taliowane koszule (poszerzą ramiona i zmniejszą brzuch).

Seks w szafie

Etykieta biznesowa wyklucza epatowanie cielesnością
Wszystkie te uniwersalne elementy garderoby łączy krój dopasowany do sylwetki. Jak zauważa Irena Kamińska- Radomska, właścicielka Protocol School of Poland, jedną z nielicznych zmian, jakie na przestrzeni ostatnich dwóch dekad zaszły w etykiecie ubioru (mowa o dyplomatycznym, politycznym i biznesowym kodzie ubioru), jest zwrot ku naturalnej sylwetce. Ubrania są zatem bliższe ciału. Szczególnie wyraźnie widać to w stroju damskim. Jeszcze pod koniec lat 80. panował tzw. power dress, czyli strój ambitnych bizneswomen, które poszerzonym (w sensie dosłownym), a więc zmaskulinizowanym strojem przebijały szklany sufit w korporacjach. Szerokie żakiety z poduszkami w ramionach (serial „Dynastia” był wielkim pokazem tej mody) w połączeniu z wąskimi spódnicami upodobniały sylwetkę kobiecą do sylwetki męskiej, co miało być przejawem równouprawnienia. W symboliczne (i psychologiczne!) znaczenie nowego stroju służbowego dla kobiet uwierzono tak powszechnie, że „przeprojektowaniu” sylwetki poddała się nawet Margaret Thatcher.
Efekt ubiznesowienia damskiego stroju bywał karykaturalny, przyniósł jednak zamierzone rezultaty. Dziś, gdy obecność kobiet na najwyższych szczeblach władzy nie dziwi, wraca się do strojów podkreślających płeć. Oczywiście, w granicach – konserwatywnego – rozsądku. Nie wypada zatem – poza balami i rautami – eksponować dekoltu ani pleców, co akurat tyczy się zasad dobrego wyglądu chyba w każdym zawodzie, z wyłączeniem nocnych klubów. Etykieta nie akceptuje również eksponowania bielizny, noszenia butów z wyciętymi noskami i piętami czy spódniczek mini ani w ogóle epatowania cielesnością.
Choć oczywiście ubranie, tak damskie, jak i męskie, ma silne konotacje seksualne. U kobiet są to m.in. szpilki, jeden z najsilniejszych męskich fetyszy (na mężczyzn, jak zauważył Freud, działa już sam stukot obcasów). Wysmuklające sylwetkę szpilki budzą erotyczne skojarzenia z kilku powodów.
Po pierwsze, jak w książce „The Classic Ten” pisze historyczka mody Nancy McDonell Smith, szpilki są całkowicie niepraktyczne i nie przynoszą żadnych korzyści poza dobrym wyglądem. Stanowią więc współczesny odpowiednik XIX-wiecznych, podkreślających kobiece kształty gorsetów, które – tak jak dziś szpilki – uprzedmiotawiały kobietę. Po drugie szpilki są zarezerwowane dla kobiet (i drag queens) i nie mają odpowiednika w modzie męskiej. Po trzecie zaś mężczyzn podnieca to, że w szpilkach kobieta nie może daleko uciec. Co swoją drogą sugerowałoby, że sporo jeszcze w mężczyznach zostało z czasów prehistorycznych. Komunikat jest jednak czytelny: chcesz być sexy? Noś szpilki. Nosisz szpilki? Lubisz być sexy.
Erotycznym odpowiednikiem szpilek w modzie męskiej jest krawat. To już ostatni element garderoby współczesnego faceta, który nie pełni żadnej funkcji poza ozdobną.
Falliczne skojarzenia, często przywoływane przez psychoanalityków, nasuwają się same, choć pierwotnym powodem pojawienia się krawatów była potrzeba identyfikacji z grupą. Krawaty – według legendy – pierwsi założyli w XVII wieku chorwaccy legioniści, by się wyróżnić wśród innych wojsk. Krawat pełnił wówczas taką funkcję jak dziś szalik kibica. Obecnie dodaje powagi oficjalnemu strojowi i jest wabikiem na kobiety.
To, co kobietom podoba się w krawacie najbardziej, to fakt, że można za niego chwycić i przyciągnąć mężczyznę do siebie (pomysł eksploatowany w hollywoodzkich filmach), co daje kobiecie poczucie władzy. Jeśli któryś z czytelników chciałby się osobiście przekonać, niech założy wąski krawat do dopasowanej, nieformalnej koszuli i dżinsów, i pójdzie na imprezę.
Silniej erotycznie oddziałują wąskie krawaty, które bardziej wysmuklają sylwetkę niż szerokie. Istnieje też różnica między krawatem dokładnie zawiązanym pod szyją, a krawatem poluzowanym. Poluzowany, mniej oficjalny, wysyła sygnał dostępności mężczyzny i chęci zrelaksowania się. Jest czymś w rodzaju zachęty, zwłaszcza gdy towarzyszy mu brak marynarki. Dlatego tak fatalne wrażenie sprawia poluzowany krawat na służbowych spotkaniach.
Elementem garderoby, który jednakowo pobudza obie płcie, jest koszula. Stylistka Monika Jurczyk właśnie koszule dobiera swoim klientom na randki czy wyjścia do klubów. T-shirt, choć niewątpliwie demokratyczny, jest jej zdaniem zbyt nonszalancki (chyba że bardzo obcisły). Koszula w stroju codziennym to nienachalna elegancja, która dodaje męskości. O ile w Polsce często jest szczytem wyrafinowania męskiego stroju sportowego, o tyle na przykład we Włoszech – gdzie T-shirty są uważane za strój prostacki – jest minimum. Znamienne, że tak samo mężczyznom podobają się kobiety w koszulach. Zwłaszcza męskich.

Podniecające drobiazgi

W mankietach koszuli Tony’ego Blaira wytropiono spinki z wizerunkiem nagiej kobiety
Diabeł tkwi w szczegółach, w tym przypadku – w jakości i dodatkach. Na detale bardziej wyczulone są kobiety. „U facetów mniej interesują nas spodnie czy kurtka, dlatego w pierwszej kolejności zmieniam moim klientom oprawki okularów, razem wybieramy zegarek, na który kobiety zawsze zwracają uwagę, oraz buty” – mówi stylistka Monika Jurczyk. Potem przychodzi kolej na poprawę jakości. „W wypadku stroju nieformalnego zaczynamy od kupna markowych dżinsów. To inwestycja, która się opłaci, bo dobrze skrojone dżinsy Diesla czy Levisa, zwłaszcza w kolorze indygo, pasują prawie do wszystkiego i są niezmiennie modne” – twierdzi Jurczyk. Zdecydowanie większą rolę odgrywa jakość w stroju formalnym. Jak stwierdza Irena Kamińska-Radomska w „Etykiecie biznesu”, możemy być pewni, że wyglądamy elegancko, kiedy nasz strój jest „drogi i konserwatywny”. Dlatego o dobrym wyglądzie decyduje jakość wełny, z której uszyto garnitur, miękka skóra, z której wykonano torbę, pasek i buty, szlachetna biżuteria, dobrze uszyty krawat z wysokogatunkowego jedwabiu (niektóre zbyt się mną; przy zakupie warto je zgnieść, by sprawdzić, czy zagniecenia nie są trwałe). Do przeszłości odchodzi za to, jak się zdaje, futro. Dziś może być ono (a moim zdaniem – powinno) zastępowane dobrze zrobionym futrem sztucznym. To, czy prawdziwą skórę zastąpimy substytutami, zależeć będzie od świadomości ekologicznej czy raczej mody na tę świadomość.
Biznesmeni wielką wagę przywiązują do zegarków, spinek do mankietów i przyborów piśmiennych. Wygląd zegarka – bez względu na pozycję zawodową – musi być skromny, a cena – proporcjonalna do tej pozycji. Zegarek Timex będzie pasował do pracownika średniego szczebla, ale u prezesa korporacji wzbudzi podejrzenie o przesadną oszczędność. Z kolei kolekcjonerska, warta kilkadziesiąt tysięcy złotych Omega, nawet odziedziczona po bogatym stryju, na ręku zwykłego menedżera wzbudzi podejrzenia snobizmu albo nawet nieuczciwości (bo skąd go stać na taki zegarek). W wypadku spinek ceną ani marką nie da się już szarżować. Spinki powinny być klasyczne. Tyle że to bodaj jedyny gadżet, który może podważać ustalone kanony. Tak było w wypadku premiera Wielkiej Brytanii Tony’ego Blaira, u którego wytropiono spinki z wizerunkiem nagiej kobiety – absolutnie niezgodne z protokołem! Ale Blairowi spinki tylko przysporzyły popularności: i u mężczyzn (bo „swój chłop”, nie snobistyczny nudziarz), i u kobiet (spinki zaprojektował Paul Smith, który słynie z wyrafinowanej kolorowej mody). A przybory piśmienne? Znawcy tematu z renomowanego warszawskiego salonu Bazarnik twierdzą, że prawdziwy elegant powinien używać pióra renomowanej marki jak Montegrappa czy Waterman, choć niekonieczne drogiego. Warto pamiętać, że na ważnym spotkaniu pióro pełni także funkcję biżuterii.
No właśnie, biżuteria. Zasady elegancji każą nie przesadzać z ozdobami. Kobiety powinny dobrać tylko dwa elementy biżuterii, na przykład łańcuszek i kolczyki lub pierścionek i broszkę. Świecidełkom trudno się jednak oprzeć. To leży w ludzkiej naturze – już Karol Darwin uznawał, że to nie chłód, ale chęć zdobienia się spowodowała, że ludzie przestali biegać nago – wynaleźli tatuaże i malowanie ciała, potem strój. Ta teoria została wyparta przez tezę o potrzebie wyróżnienia się i podziału na kasty jako motywacji założenia czegoś na grzbiet. Mimo to znaleziony w południowo-afrykańskiej jaskini Blombos naszyjnik, liczący 77 tys. lat, świadczy o tym, że ozdabianie się od zawsze było dla ludzi ważne. Dlatego warto zapamiętać jedną ze złotych myśli Coco Chanel: „Chcesz dobrze wyglądać? Zdejmij tę ozdobę, którą założyłeś ostatnią”. Święte słowa. Oczywiście, o ile nie były to kąpielówki w przebieralni na basenie.
(...)

Matematyka męskiej elegancji

  • 2 palce – taką szerokość powinna mieć przerwa między połami rozpiętej, dobrze dobranej marynarki.
  • 8,5 cm – szerokość krawata, w którym dobrze wyglądać będą zarówno mężczyźni szczupli, jak i tędzy.
  • 1 cm – mniej więcej tyle powinien wystawać kołnierz koszuli nad kołnierzem marynarki oraz mankiet koszuli spod rękawa marynarki.
  • 1 rozcięcie – ma z tyłu marynarka, w której każdy mężczyzna, bez względu na budowę, dobrze wygląda. Dwa rozcięcia źle wyglądają u mężczyzn o szerokich biodrach.
  • Na 2 guziki – zapinana jest uniwersalna marynarka. W innych dobrze wyglądają jedynie wysocy.